sobota, 4 listopada 2017

Każda łza pozostawia ślad

Coś mi się pomieszało i prawie dodałam następny rozdział zamiast tego.
Za każdym razem chcę napisać Newcastle zamiast Norwich.

3 stycznia, miesiąc wcześniej

– Że co? Will? Nie, to nie może być prawda…
Pierwszym, co ujrzał po wejściu do sypialni był Dean stojący do niego tyłem, twarzą do okna, i rozmawiający przez telefon. Ręka mu drżała.
Zbliżył się do szatyna i dotknął delikatnie jego ramienia. Tamten szybko się obrócił, a widząc, że to tylko Teddy, uniósł mu się do góry kącik ust. Po sekundzie jednak zniknął, a na twarz chłopaka wstąpiło zaniepokojenie. Zmarszczył brwi, słuchając osoby po drugiej stronie linii.
– Tak, rozumiem – powiedział pospiesznie. – Wiadomo, co dalej z nim będzie?
Próbował wyczytać z jego twarzy, co się stało. Miał zmartwione spojrzenie, a z tego co mówił, nie mogło stać się nic dobrego. Co zrobił Will? Miał zbyt dobre oceny w szkole? Pobił kogoś? A może… I wtedy Teddy sobie przypomniał.
– Nawet do czternastu lat? To długo. Pół życia mu się zmarnuje, mały kretyn…
Połączenie ze sobą faktów nie było takie trudne. Will przyjeżdżał do Luton po narkotyki, później pewnie zabierał je do Manchesteru i prawdopodobnie dilował nimi w Akademii. Gdzie lepiej rozprowadzić narkotyki jak nie u bogatych dzieciaków? Tacy zawsze są problematyczni, muszą próbować nowych doznań i bez skrupułów tracą pieniądze rodziców. Willa ktoś w końcu złapał za rozprowadzanie świństw.
– Wiecie już, kiedy ma mieć rozprawę? – zapytał znów Dean. Ujął dłoń Teddy’ego w swoją i musnął ją ustami. – Dobra, zapamiętam. Mam się pojawić?
Teddy przypomniał sobie także o torebeczce, którą zabrał z paczki Willa. Wciąż leżała w tamtych spodniach, a one gdzieś na dnie szafy. Odkąd ją zabrał, nie poświęcił nawet minuty na zastanowienie się nad tym, po co właściwie to zrobił. Działał impulsywnie.
– Mogę mu powiedzieć? Właśnie przyszedł. A może będzie to naszą wielką rodzinną tajemnicą?
Dean nie zdawał sobie sprawy z tego, że Teddy dobrze już wiedział, co się stało. Co, gdyby powiedział mu o Willu i narkotykach od razu po otwarciu paczki? Czy ich interwencja podziałałaby i Will nie musiałby się teraz martwić czternastoma latami w więzieniu? Mógł temu zapobiec. Gdyby tylko cokolwiek zrobił, a nie siedział cicho…
– Przepraszam – powiedział do Deana, gdy ten skończył rozmowę.
Dean rzucił mu pytające spojrzenie.
– Za co?
– Po prostu. – Wzruszył ramionami. – Chciałem przeprosić.
– Nie musisz mnie przepraszać.
Ledwo wrócili do Norwich po świętach, a już zaczęły dziać się złe rzeczy. Teddy’emu wciąż nie dawała spokoju rozmowa z ojcem Deana. Miał z nim zerwać, żeby zajął się czymś poważniejszym? Żeby wrócił do Londynu i poszedł w ślady ojca? Wątpił, żeby rzeczywiście się tak stało, ale premier wydawał się być święcie przekonany swojej racji.
Musisz to zrobić, powiedział wtedy Arthur, dla jego własnego dobra. Wydajesz się być… całkiem w porządku, chłopcze, jednak stanowisz część problemu. Miał go za problem. Przeszkodę. Czy rzeczywiście nią był?
– Aresztowali Willa – odezwał się Dean, wtulając się w Teddy’ego.
Udał zaskoczenie. Miał nadzieję, że wyszło w miarę realistycznie.
– Za co?
– Postanowił zostać dilerem. I dał się złapać. Idiota.

12 stycznia

Dzień mijał mu bardzo przyjemnie, dopóki nie dostał wiadomości od ojca Deana.
Pan Blackburn/Premier: „Podjąłeś już decyzję?”
Teddy: „Jeśli chce Pan znać moje zdanie, to uważam ten pomysł za nieprzemyślany, a jego powodzenie jest wątpliwe. Nawet, jeśli go rzucę, skąd może mieć Pan pewność, że pojedzie do Londynu, a nie zostanie w Norwich?”
Pan Blackburn/Premier: „Znam swojego syna. Pierwszym, co zrobi, będzie powrót do bezpiecznego miejsca. Po prostu to zrób.”
Teddy: „Co ja na tym zyskam?”
Pan Blackburn/Premier: „Dzięki tobie Dean przestanie marnować czas. Jeśli to cię nie przekonuje, to możesz otrzymać również pieniądze albo miejsce w dobrym koledżu. Doszły mnie słuchy, że nie udało ci się zakończyć studiów. Przedawkowanie, prawda? Łatwo znaleźć takie informacje, kiedy wie się, gdzie szukać. Niefortunnym byłoby, gdyby te informacje stały się powszechnie dostępne, prawda? Wyobraź sobie, że każdy ma do nich dostęp – twój pracodawca, przyjaciele, mój syn. Coś takiego może zrujnować reputację człowieka. Wybór należy do ciebie.”
Wiedział. Wiedział i mógł powiedzieć Deanowi, jeśli z nim nie zerwie. Mógł zrobić z jego życia piekło, jeśli nie postąpi według jego warunków. Ale jego życie stanie się piekłem również wtedy, gdy zerwie z chłopakiem. Musiał wybierać między złamanym sercem a naruszoną reputacją. Żaden z tych wyborów nie wydawał się odpowiedni.
Jeśli ojciec Deana powie chłopakowi prawdę, Dean dowie się, że Teddy go okłamał. Okłamał go, kiedy obiecywał, że więcej tego nie zrobi. Kiedy powiedział sobie, że czas skończyć z kłamstwami. Oszukiwał sam siebie.
Powiedział Deanowi, że wywołał pożar w Cambridge, co było jedynie częścią prawdy. Malutkim jej fragmentem. Pożar wcale nie był poważny – spaliły się zaledwie dwie i pół książki, wszystkie należały do niego. Ale to nie dlatego go wyrzucili. Może i rzeczywiście zawalił egzaminy, ale miał możliwość ich poprawy. Opuścił studia z innego powodu.
Z powodu szerzącego się w angielskich szkołach narkotykowego problemu. W który on również popadł i przez który Will został aresztowany. Miał nadzieję zostawić ten rozdział swojego życia zakopany jak najgłębiej, żeby nikt się tam nigdy nie dostał. Żeby nikt nie dowiedział się, jak słaby był. Jak łatwo się poddał.
Wrócił do domu z historyjką, że rzucił szkołę. Jego matka i Lia oczywiście znały prawdę – pojawiły się u niego w szpitalu. Tylko Levi nie wiedział. I miał się nie dowiedzieć. Obaj bracia robili idiotyczne rzeczy, jeden zaczynał bawić się narkotykami, drugi wziął ślub z szaloną laską tylko dla pieniędzy.
Obiecał sobie, że nigdy więcej nie wróci do tego czasu, nie będzie o tym mówić, nikomu się nie przyzna. Obiecał, że nigdy więcej nawet nie dotknie tego świństwa. A mimo to zabrał torebkę Willowi.
– Co mam zrobić? – zapytał sam siebie, ukrywając twarz w dłoniach.

21 stycznia

– To niedorzeczne, że wciąż się do niego nie odzywasz.
Stała przed matką z założonymi rękami. Kobieta od miesięcy unikała rozmowy o swoim synu, którego wyrzuciła z domu po tym, jak dowiedziała się, że jest gejem. Zdawała sobie sprawę z tego, że matka może nie być całkiem tolerancyjną osobą, ale nie sądziła, że wyrzuci swoje własne dziecko z domu z powodu jego orientacji seksualnej. Znała go od momentu urodzenia, wychowywała go i tak po prostu się go pozbyła.
Odkąd wyjechał, nie rozmawiali ze sobą ani razu. Teddy nie odzywał się do nikogo z rodziny. Nie skontaktował się z Lią, matką, a nawet z Levim.
– To on wybrał tę drogę. Ja nie mam zamiaru się wtrącać – powiedziała na swoje usprawiedliwienie kobieta.
– Odrzucasz go przez osobę, z którą się umawia? Przecież Dean jest świetnym chłopakiem. Tak się nim zachwycałaś, kiedy nie wiedziałaś jeszcze, że jest chłopakiem Teddy’ego. Co, jeśli ja zdecydowałabym umówić się z dziewczyną? Mnie też byś wyrzuciła? Jak tak dalej pójdzie, to zostaniesz sama. Nikt nie będzie cię odwiedzał, bo staniesz się zgorzkniałą starą babą.
Matka uniosła do góry rękę, jakby miała zamiar spoliczkować córkę, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.
– Uważaj na swój ton.
– Dorośnij, mamo. Nie wszyscy ludzie są hetero. Istnieją więcej niż dwie płcie. Każda osoba zasługuje, żeby traktować ją jak człowieka, nie jakiś wybryk natury. Czy to naprawdę tak trudne do zrozumienia?
W oczach matki pojawiły się ogniki zdenerwowania. Zacisnęła pięści, a Lia wiedziała, że niewiele dzieliło ją od zadania ciosu albo nieprzyjemnego komentarza pod adresem córki. Stąpała po cienkim lodzie, który mógł w każdej chwili załamać się pod jej stopami.
– Naprawdę ci na nim nie zależy? – zapytała ściszonym głosem Lia.
Przez twarz matki przemknął cień.
– To nieistotne, czy mi zależy, czy nie. Sam podjął decyzję, żeby się od nas odciąć.
– Bo sprawiłaś, że poczuł się tutaj niechciany. To samo robisz teraz ze mną.

29 stycznia

– Moje oświadczyny będą tak cudowne, że nie będzie mógł mi odmówić.
Stał z wielkim uśmiechem przed Sebastianem, pokazując mu pierścionek, który tymczasowo ukrył w pluszowym misiu, którego podarował mu Teddy.
– Ach, tak? Zaplanowałeś wszystko? – zapytał sarkastycznie Sebastian.
Uniósł do góry kciuk, nie przestając okazywać entuzjazmu.
– Mam rezerwację w Trattoria Rustica. Gustowna restauracja, idealna do poproszenia kogoś o rękę. I może dostaniemy darmowy deser.
Sebastian wciąż nie wyglądał na przekonanego. Odbywali tę rozmowę już dziesiąty raz, a on nadal miał wątpliwości odnośnie powodzenia planu Deana. I nie omieszkał się tego pokazywać.
– Chcesz, żebym jakoś ci pomógł? Załatwił karocę, w której odjedziecie w stronę zachodzącego słońca? A może pudełko z kotami, na którego dnie zostawisz pierścionek?
– Nie, nie, nie. I tak będzie już dawno po zachodzie słońca. Nie ma sensu tego załatwiać… Ale możesz to nagrać. Porozsyłam to potem ludziom, niech zazdroszczą mi narzeczonego.
– To może zrobię streaming na żywo z twojego Instagrama? – zaproponował Sebastian.
Deanowi spodobał się ten pomysł. Miał już tyle obserwatorów, że z pewnością cała masa ludzi będzie to oglądała. I o to chodziło. Teddy pewnie wolałby prywatne oświadczyny, bez innych osób, na co Dean nie mógł się zgodzić. Jego oświadczyny musiały byś spektakularne, idealne, z całą masą brokatu. Brokat był jego priorytetem.
– Tak, zróbmy to. Muszę jeszcze tylko poinformować wcześniej rodziców, żeby oglądali. Wreszcie mam zamiar wziąć ślub, pewnie się ucieszą.
– Z twoją pozycją, pewnie będą pisać o tym w Internecie. Może nawet wspomną o tym w wiadomościach.
– Albo w Timesie! – ożywił się Dean, wyobrażając sobie artykuł w gazecie. – Słuchaj. „Nadchodzące śluby: Pan V.D. Blackburn oraz pan T.D. Moon. Ogłoszono zaręczyny między Deanem, synem Arthura i Andrei Blackburn z Greater Manchester, oraz Teddym, najmłodszym synem Ezekiela i Nari Moonów z Bedfordshire.”
Sebastian uniósł dłoń do góry, jakby znów był w podstawówce i musiał podnosić rękę, żeby móc się wypowiedzieć.
– T.D. Moon? Od czego jest D.? I jeszcze jedno pytanie. Jego ojciec serio nazywa się Ezekiel? Kto tak krzywdzi swoje dziecko?
– Theodore Duvi Moon. Teddy ma na drugie Duvi. Urocze, prawda? – wyjaśnił z rozmarzonym uśmiechem Dean. – A co do twojego drugiego pytania… Nie wiem. To było pierwsze imię, jakie przyszło mi do głowy. Teddy rzadko wspomina o swoim ojcu.
Pewnie kryła się za tym jakaś wielka rodzinna tajemnica. Nie chciał o to pytać.
– W porządku. – Sebastian wziął w dłonie pierścionek i zaczął oglądać go ze wszystkich stron. – Całkiem ładny. Nie chcesz się mi oświadczyć? Chętnie bym taki założył.
Dean wyciągnął dłoń po pierścionek, lekko obawiając się, że Sebastian postanowi go ukraść. Nie zdziwiłby się, gdyby tak właśnie się stało. Facet był jak sroka – ciągnęło go do brokatu, świecidełek i ładnych pierścionków. Jednak, ku zaskoczeniu Deana, był w stu procentach hetero.
– Najpierw chociaż zabierz mnie na randkę, potem pomyślę o oświadczaniu ci się.

5 lutego, tydzień wcześniej

Zostawało mu coraz mniej czasu do namysłu. Arthur wysyłał kolejne wiadomości, dzwonił, a nawet raz pojawił się w pracy Teddy’ego. Tracił cierpliwość. Zaczynał, może nieświadomie albo wprost przeciwnie, grozić chłopakowi. Doszło już do tego, że obiecał, że nikt nie przyjmie go do pracy ani na jakiekolwiek studia, kiedy zostaną upublicznione informacje o nim, o jego narkotykowym problemie i o licznych życiowych porażkach.
Jeśli mężczyzna by rzeczywiście to upublicznił, Teddy miałby ogromne problemy. Mogliby wyrzucić go z pracy i musiałby szukać kolejnej. Z swoimi kwalifikacjami nie miał wielkiego wyboru. Jego CV świeciło pustkami, a umiejętności społeczne równały się zeru.
Podejmowanie dobrych decyzji nie należało do jego mocnych stron. Nie miał nawet kogo zapytać o pomoc. Powie Deanowi – ten pokłóci się z ojcem i będzie zły na Teddy’ego za kłamstwa, powie Sebastianowi – od razu poleci do Deana, Annie – będzie próbowała przekonać go, żeby powiedział Deanowi prawdę. Nie mógł powiedzieć nikomu.
Powiedzenie prawdy nie wchodziło w grę.
Zaczął już myśleć nad sfingowaniem swojej śmierci, żeby uniknąć radzenia sobie z problemami, kiedy w jego głowie ułożył się plan. Bolesny, beznadziejny i okrutny plan, ale lepszy niż żaden. Jeśli się powiedzie, Dean już nigdy się do niego nie odezwie, a premier da mu spokój, bo przecież stanie się, czego chciał. Teddy zniknie z całej tej gry. Przegra, pozwalając ludziom wyżej na finałowy ruch.
Nie chciał tego robić. Kto chciałby rezygnować z osoby, którą kocha? Nawet, jeśli chodziło o dobro Deana, podjęcie decyzji o opuszczeniu go było niezwykle trudne. Robił to ze względu na Deana i samego siebie.
Zostanie znienawidzony.

11 lutego, dzień wcześniej

Zaskoczyła go reakcja Deana na wieść o tym, że idzie spotkać się z Annie. Powiedział tylko: „Baw się dobrze”. Nie dodał żadnych złośliwych komentarzy, nie krzywił się, a nawet – jeśli Teddy’emu się nie przywidziało – uśmiechnął się.
Dziewczyna przyjechała razem z Dylanem na weekend do Norwich. Tłumaczyła się tym, że to idealne miejsce na walentynkową randkę. Zaprosili ich nawet na podwójną randkę, ale Teddy był zmuszony odmówić. Skończyłoby się pewnie na niezręcznej rozmowie.
Idąc na spotkanie, zastanawiał się nad tym, jak powinien postąpić z Deanem. Zranienie go było ostatnim, czego w tej chwili pragnął. Zerwanie z nim wydawało się tak idiotycznym pomysłem, a mimo to ciągle do tego wracał. Gdyby powiedział Deanowi, czego zażądał jego ojciec, jeszcze bardziej ochłodziłoby to ich rodzinne stosunki, a gdyby tego nie zrobił i kompletnie zignorował słowa premiera, ten pewnie i tak znalazłby inny sposób na rozdzielenie ich.
Co miał zrobić? Powiedzieć prawdę, która zrani Deana, czy wymyślić kłamstwo, które zrani ich oboje? Miał ochotę kopnąć stojący przy chodniku kosz, ale resztkami siły woli się powstrzymał.
Dotarł na miejsce spotkania o wyznaczonej godzinie, a ona już czekała. We włosach miała czerwoną wstążkę, w dłoni kolorowy pakunek, a na sobie prochowiec – taki, jaki noszą osoby obnażające się na ulicach albo jeden z głównych bohaterów serialu Supernatural. Wyglądał na niej zaskakująco dobrze. Wszystko wyglądało na niej dobrze. Mógł się założyć, że wyglądałaby świetnie nawet w worku od ziemniaków.
– Jak się masz? – przywitała się.
– Okropna dzisiaj pogoda – poskarżył się, wskazując palcem w górę. Rzeczywiście nie było za pięknie. Z szarych chmur spadały na ziemię płatki śniegu i zapowiadało się również na deszcz.
– Och, tak. Mam coś dla ciebie.
Podała mu prezent, a on ostrożnie wziął go w ręce. Spojrzał na nią, pytając wzrokiem, czy może to od razu otworzyć, a ona kiwnęła głową. Odwinął papier i z ciekawością zajrzał do środka. Znalazł tam pojemnik pełen czekoladowych ciasteczek. Takich samych, jakie jego mama zawsze piekła na święta.
– Lia kazała mi je tobie przekazać. Mówiła, że nie jest w stanie się z tobą skontaktować. Nawet nie znała waszego adresu!
Wziął jedno ciasteczko i zaproponował Annie. Odmówiła. Smakowały jak niebo. To był smak jego dzieciństwa, czekoladowe ciasteczka z lekkim posmakiem pomarańczy.
– Uciekłem od nich.
– To twoja rodzina – nalegała Annie. – Nie powinieneś się chociaż do nich odezwać?
– Wolałbym nie.
Lia kilkakrotnie próbowała się z nim kontaktować, a on ignorował każdą jej wiadomość. Przepraszała go, pisała o przebiegu swoich dni, próbowała nawiązać jakąkolwiek rozmowę, a on nie odpowiedział na ani jedną z tych wiadomości. Opowiadała mu nawet o próbach przekonania matki, żeby pozwoliła wrócić mu do domu, niestety nieudanych. Chciał odpowiedzieć, że nie jest tym w najmniejszym stopniu zaskoczony, ale się powstrzymał.
– Jest kilka rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć – powiedział do Annie, przybliżając się do niej nieco. – Zaczynając od tego, że jestem okropny za to, że się przeprowadziłem i musisz tyle jeździć. Możliwe, że niedługo wrócę do Luton, a jeśli nie do Luton, to może do Londynu. Albo wylecę do Australii, nie wiem.
– A co z Norwich? – zapytała. – Dopiero co się wprowadziliście.
– To wszystko… wydaje się być zbyt idealne. Było idealne. I wszystko zaczęło się walić. Zostało mi tylko dokończyć dzieła i samemu przewrócić ostatnią kostkę domina.
Poza żądaniem o zerwanie męczyła go jeszcze jedna myśl. Myśl, której nie mógł się pozbyć już od kilku miesięcy. Jak właściwie czuł się odnośne Annie? Co do niej czuł? Gdy zagłębiał się w swoje uczucia, widział tylko jedną wielką nieodgadnioną pustkę.
– Annie? Proszę, nie zabijaj mnie za to.
– Dlaczego miałabym…
Nie dał jej skończyć. Ujął jej twarz w dłonie, po czym ją pocałował.

Nie zabijajcie mnie.
Tak sobie czytałam o uk i tam serio mają ogromne kłopoty z dilerami i narkotykami i wszystkim. Zresztą, gdzie teraz nie ma takich problemów??

4 komentarze:

  1. Po co.
    Ja nawet nie jestem zła, tylko zdezorientowana. To jest zwyczajnie głupie. Pewnie mózg mu zfiksował od braku rozwiązania, czy coś.
    Dlaczego po prostu nie powiedział Deanowi? Pewnie byłby na niego zły, ale to chyba lepsze niż alternatywa? Jaki to ma sens? Teddy, przecież jesteś mądry, cholera.
    Ojciec Deana to idiota, chyba mało odkrywcze.
    Matka Tedsa to idiotka, również mało odkrywcze.
    A wiesz, czemu mają taki problem z narkotykami? Bo ludzie nie dają sobie rady w szkole i muszą próbować czegoś, co im pomoże. Więc trochę się nie dziwię. (Eweuntalnie po prostu są debilami.) Szkoła ssie.
    Szkoda mi Deana, który nieświadomie planuje zaręczyny. Mimo to brokat jest świetnym rozwiązaniem. Myślisz, że jak posypiemy ojca Deana brokatem, to stanie się mniej idiotą?
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest głupie. Cała egzystencja jest głupia.
      Szkoła też jest głupia. Może zacznijmy handel? Na pewno znajdziemy dużo osób, które chętnie oderwą się od tego idiotyzmu.
      Brokat zawsze jest świetnym rozwiązaniem. Przecież to brokat. Najlepiej posypmy wszystkich brokatem.
      Wzajemnie!!

      Usuń
  2. Tak aby umilić ci czas na polskim postanowiłam skomentować rozdział :))
    Teddy i Annie to ostatni parring, który chciałabym szipować (i tak Cię zabiję). Ojej, ja na prawdę tak myślę? Co się dzieje? Światopoglądzie, halo.
    Serio, transmisja na żywo? Jaki debil tak robi? Nie biorą pod uwagę, że zwykle gdy dzieje się coś na żywo, to zazwyczaj wyjdzie nie tak? Nagranie tego i później ewentualne opublikowanie już jest lepsze, chociaż w ogóle jakiekolwiek publikowanie tego... nieważne.
    Czy zbliżamy się do dramatycznego końca? Czy może ta historia zakończy się hepi endem? Tego dowiemy się wkrótce (jeśli przeczytam ofc xd).
    Weny, ziemniaków i tęczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój światopogląd przechodzi na tęczową stronę mocy.
      Transmisje na żywo są super.
      Jak przeczytasz, to się dowiesz wszystkiego, ehh.
      Wzajemnie!

      Usuń