sobota, 18 listopada 2017

Zaćmienie księżyca

Nie pamiętam, kiedy ostatnio napisałam tak długi rozdział.

12 lutego

Obudził się z okropnym uczuciem w żołądku. Nienawidził się za decyzję, którą podjął. Była głupia i lekkomyślna, ale było już za późno na wycofanie się. Co innego mógł zrobić? Powiedzieć Deanowi prawdę? To nie wchodziło w grę.
Zrobi coś innego. Powie Deanowi prawdę. Inną część prawdy. Kłamstwa potrafią człowieka zranić, ale prawdy, jakie naszykował Teddy zranią go jeszcze mocniej. Tak czy inaczej, Dean skończy zraniony i zdenerwowany. A potem z nim zerwie. Arthur dostanie, czego chciał, a wszyscy inni będą nieszczęśliwi.
Obrócił się na bok i to, co zobaczył wbiło kolejną igiełkę w jego już i tak zranione serce. Szmaragdowe oczy Deana wpatrywały się w niego z miłością, a na twarzy szatyna formował się ciepły uśmiech.
– Hej – powiedział cicho Dean i przysunął się bliżej, żeby pocałować Teddy’ego.
Zachłannie oddał pocałunek. Tak strasznie pragnął bliskości Deana, potrzebował tego. Wsunął dłonie we włosy Deana, bawiąc się nimi. To mógł być ich ostatni pocałunek albo jeden z ostatnich, chciał więc czerpać z niego tyle, ile tylko mógł.
Poczuł dłonie chłopaka obejmujące do w pasie i od razu zapragnął więcej. Złożył kilka krótkich pocałunków na szyi Deana, a on w tym czasie gładził dłońmi jego plecy. Uśmiechnął się z dumą, słysząc zadowolone pomruki chłopaka.
– Teddy – odezwał się Dean, odsuwając się nieco. – Nie teraz. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo chciałbym spędzić cały dzisiejszy dzień z tobą w łóżku, ale niestety nie mogę.
Kolejne ukłucie. Zachował pokerową twarz, nie dając po sobie poznać, że jakkolwiek zabolały go słowa szatyna. Nawet sobie nie wyobrażał, jak mocno to na niego działało.
– Dlaczego?
Dean wydął usta, wydobył się z nich niewyraźny dźwięk zbliżony do „pppffh”. Nawet coś takiego w jego ustach brzmiało jak najcudowniejsze słowa.
– Umówiłem się z Sebastianem. Musimy pozałatwiać kilka spraw, nie musisz się tym martwić. – Dzięki tym słowom zaczął się martwić. – Odpłacę ci za to. Zabiorę cię gdzieś dzisiaj na kolację, co ty na to?
Okropny pomysł.
– Brzmi świetnie.
W jego głowie zaczął formować się plan, którego powodzenie zależało tylko i wyłącznie od tego, jak wiele Dean był w stanie mu wybaczyć.

***

Rzeczywiście miał spotkanie, jednak nie z Sebastianem, a z Annie. Dzień wcześniej napisała do niego (prawdopodobnie zabrała numer od Dylana) z prośbą o jak najszybsze spotkanie. Zaprosiła go do hotelu, w którym się zatrzymała wraz ze swoim chłopakiem.
Poszedł na to spotkanie z pewną obawą. Po co chciała się z nim spotykać? Miał tylko nadzieję, że nie stało się nic okropnego. Sama wizja spotkania z nią wydawała się okropna, ale zagryzł zęby i postąpił jak cywilizowany człowiek – spotkał się z nią bez robienia niepotrzebnego zamieszania.
Recepcjonistka hotelu została wcześniej powiadomiona o jego przybyciu. Pokazał jej tylko dowód tożsamości, a ona podała mu numer pokoju, w którym zatrzymali się Annie i Dylan.
Zapukał do drzwi. Blondynka otworzyła je po zaledwie pięciu sekundach. Czekała pod drzwiami na jego przybycie?
Nie przywitała się z nim. On również tego nie zrobił. Wychylił się, próbując zobaczyć coś ponad jej ramieniem.
– Jest Dylan? – zapytał, na co ona pokręciła głową. – To o co chodzi?
Nie zaprosiła go również do środka.
– O Teddy’ego – odparła, co wcale go nie zdziwiło. Był chyba jedynym, co ich łączyło. – Muszę ci coś powiedzieć.
Spojrzał na nią pytająco. Przygryzała wargę, a jej policzki pokryły się szkarłatem. Gdy nie odpowiadała mu przez dłuższy czas, odezwał się rozdrażniony:
– Tak? – ponaglił ją. – Wiesz, nie mam całego dnia. Właściwie, jest jeszcze kilka rzeczy, którymi muszę się dzisiaj zająć. Miło by było, gdybyś się nieco pospieszyła ze swoimi odpowiedziami.
– On ma problemy, Dean, wiesz o tym?
Blondynka stała w drzwiach swojego tymczasowego mieszkania ze skrzyżowanymi ramionami, mierząc go wzrokiem. Wyglądał na zdenerwowanego. To oczywiste, że Teddy miał problemy. Kto ich nie miał?
– Znam go od ponad dwóch lat, zdążyłem zauważyć.
– Tak, przyjaźnicie się już trochę czasu, ale czy ty chociaż wiesz, dlaczego rzucił Cambridge? Co się stało z jego ojcem? Dlaczego ma problem ze swoim imieniem? Albo czemu tak ciężko mu zaufać ludziom? – Zmarszczyła czoło, zmartwiona. – Teddy jest samodestruktywny i prawdopodobnie ma depresję. Będzie próbował się ciebie pozbyć, bo nie wierzy, że ktoś naprawdę mógłby go chociażby polubić za to, kim jest.
Powstrzymał parsknięcie. Kim ona była, żeby mówić mu takie rzeczy? Żeby uświadamiać go, że jego chłopak miał ze sobą problem. Dobrze o tym wiedział, od dnia, w którym się poznali. Od samego początku próbował mu z tym pomagać, wyciągać go z domu, spędzać z nim czas. Robił wszystko, żeby Teddy poczuł się lepiej. Bo kiedy Teddy był szczęśliwy, jego szczęście przechodziło również na Deana.
„Będzie próbował się ciebie pozbyć” utkwiło mu jednak w głowie. Nawet, jeśli będzie chciał to zrobić, to on mu na to nie pozwoli. Nie da się tak łatwo pozbyć.
– Dlaczego mi to wszystko mówisz?
– Ponieważ wiem, co zrobił. I ty też niedługo się dowiesz. Ale to nie ja powinnam ci o tym mówić, tylko on.
– Co zrobił?
– Po prostu… – westchnęła cicho, odwracając wzrok. – Okłamywał nas wszystkich. To zaboli, Dean. Więcej nie mogę ci powiedzieć. Będzie lepiej, jeśli zrobi to sam.
Nie wiedział, co odpowiedzieć. Zdawał sobie sprawę z tego, że Teddy’emu zdarzało się kłamać, kilkakrotnie go na tym przyłapał. Nie były to jednak jakieś wielkie kłamstwa, które go raniły. Czy o czymś nie wiedział? Stał przez chwilę, wpatrując się w czubki swoich butów, aż w końcu słowa same wyleciały mu z ust:
– Kochał cię, Annie. Możliwe, że nadal kocha.
Wiedział, że nie powinien tego mówić. To nie była jego sprawa, tylko jej i Teddy’ego. Nie powinien się w to mieszać. Odkąd tylko Teddy stał się jego chłopakiem, żył w ciągłym strachu, że ten pewnego dnia uzna, że tak naprawdę wcale nie chce tego związku i wciąż kocha tę dziewczynę.
– To nieprawda – powiedziała głośniej, a jej głos brzmiał pewniej niż kiedykolwiek. – Możliwe, że mnie kochał, kiedyś, ale ten czas już minął.
– Co, powiedział ci to?
– Tak, Dean. Zrobił to zaraz po tym jak mnie... – urwała i odwróciła wzrok.  
To go zainteresowało. Słowa dziewczyny napełniły go ulgą. Ich trójkąt miłosny został zakończony. Czy mogło być coś cudowniejszego? Ale co zrobił Teddy?  
– Po tym jak cię co?
Nie wyglądała na skorą do odpowiedzi. Objęła się ramionami. W kółko powtarzała tylko „Nie powinnam ci o tym mówić” i „Porozmawiaj o tym z nim”. Musiał zapytać jeszcze cztery razy, zanim zgodziła się mu odpowiedzieć. I tak zrobiła to z wielkim trudem.
– Spotkaliśmy się wczoraj. – Akurat o tym wiedział. – Powiedział mi prawdę na temat... wszystkiego. Wspomniał, że musi tobie też to wyznać, i jeszcze więcej. Wydawał się przerażony samą myślą. Pamiętaj, że cokolwiek ci powie, jest w tobie cholernie zakochany. Chyba z dziesięć razy powtarzał mi, jak bardzo cię kocha, zaraz po tym jak... – Wzięła głęboki oddech. – Pocałował mnie.
Musiała minąć chwila, żeby dotarły do niego te słowa. Nie mógł, nie chciał nawet dopuścić do siebie tej myśli. Teddy pocałował Annie. Teddy zrobił coś, czego tak bardzo pragnął od dnia, w którym się poznali, a nawet dłużej, bo już wtedy był zakochany. Ale potem powiedział jej, że go kocha. Nie cofało to jednak faktu, że ją pocałował.
– Pocałował cię?
Niepewnie przestąpiła z nogi na nogę.
– Tak, zrobił to. Ale posłuchaj mnie! – dodała głośniej, widząc budujące się na jego twarzy niezadowolenie. – Trwało to zaledwie sekundę, najwyżej dwie. Od razu się odsunął i zaczął mnie przepraszać. Powiedział, że to był błąd. Że chciał tylko coś sprawdzić... i że to właśnie ciebie kocha.
Wizja jego chłopaka całującego Annie napawała go obrzydzeniem. Stało się, nic nie mógł na to poradzić.
– Proszę, nie złość się na niego za to. Możesz mnie nienawidzić do woli, ale nie bądź zły na niego.
– Zastanowię się nad tym.

***

Dopiero później spotkał się z Sebastianem. Mieli omówić ostatnie detale zaręczyn. Miało się to odbyć właśnie tego dnia. Przygotowywał się do tego momentu od długich tygodni, a gdy już było tak blisko, zaczynał mieć wątpliwości. Wszystko dzięki spotkaniu z Annie.
– Wszystko musi być idealnie – powtórzył po raz setny tego dnia Dean.
Strasznie denerwował się wieczorem. Była niedziela, dwa dni przed walentynkami, których postanowili nie obchodzić, a on nie potrafił usiedzieć na miejscu. W jego głowie kłębiła się masa myśli. Zarezerwował im stolik we włoskiej restauracji, która ponoć, według jednego z jego znajomych, była dobra. Miał tylko nadzieję, że rzeczywiście tak było. Nie chciał zabierać Teddy’ego byle gdzie.
Kilka długich godzin, pełnych narzekań Sebastiana, zajęło mu wybieranie odpowiedniego garnituru. Kwiatki? Nie. Wzorki? Podwójne nie. Kolor inny niż czarny? Zdecydowanie. Jaki? Odpowiedź na to pytanie zabrała mu więcej czasu, niż powinna. W końcu zdecydował się na srebrną marynarkę, która świeciła, jakby była zrobiona z brokatu.
Schował w kieszeni marynarki niewielkie pudełeczko, zawierające srebrny pierścionek. Nie mógł się doczekać momentu, gdy usłyszy od Teddy’ego „Tak” i włoży mu pierścionek na palec. Wyobrażał sobie tę scenę w wielu różnych formach, miejscach, z odmiennymi odpowiedziami. Przygotował się niemalże na wszystko. Nawet, jeśli Teddy powie mu „nie”, on miał przygotowaną całą mowę z milionem argumentów, zachęcających chłopaka do zgodzenia się. Głównym było, że jeśli się zgodzi, to będzie miał cudownego i pięknego narzeczonego, którego będzie mu zazdrościła każda dziewczyna na świecie.
Odetchnął głęboko, pisząc krótką wiadomość do swojego chłopaka. Sebastian patrzył mu przez ramię i kilkakrotnie wytykał mu błędy w tym, co pisał. Końcowa wiadomość była o wiele krótsza, niż początkowo planował. Sebastian uznał jednak, że pięciokrotne wyznanie miłości w esemesie jest niepotrzebne.
Dean: „Zaraz będę. Ubierz się ładnie, chcę cię gdzieś zabrać.”
Teddy siedział teraz w domu, a on razem z Sebastianem kręcili się po mieście. Ubrał się w pokoju hotelowym Sebastiana. Nie mógł przygotowywać się do zaręczyn w domu, gdy jego chłopak cały czas tam przesiadywał.
Sebastian miał na sobie prosty czarny garnitur, który wyglądał na nim cholernie dobrze.
– Pojawię się w restauracji jakieś dziesięć minut przed wami – powiedział Sebastian, gdy Dean pokazywał mu najkrótszą trasę do lokalu. – Będę musiał wcześniej skonfiskować twój telefon albo zalogujesz się u mnie. Ale, koleś, nie wiem czy to dobry pomysł. Jak się zgodzi, to świetnie, ale jak powie, że nie, to masa ludzi zobaczy twoją porażkę na żywo.
Jakby to był pierwszy raz.
– Zaryzykuję.
Zalogował się na swoje konto w telefonie Sebastiana, po czym się rozdzielili. Sebastian ruszył do restauracji, a on wsiadł w swój samochód i wrócił do domu.
Droga minęła mu dość szybko. Szybciej, niż sam by tego chciał. Próbował zapomnieć o tym, co usłyszał wcześniej od Annie. Przynajmniej część o całowaniu. Fragment, w którym Teddy powtarzał jej w kółko, że to właśnie jego kocha całkiem mu się podobał.
Chciał mieć pewność, czy wciąż czuje coś do dziewczyny. Okazało się, że nie. To powinno cieszyć Deana, ale nie potrafił przeboleć faktu, że jego chłopak w ogóle posunął się do takiego kroku.
Teddy czekał na niego przed drzwiami ich mieszkania. Stał ze spuszczoną głową, a jego włosy, aktualnie pofarbowane na czerwonawy kolor, spadały mu kosmykami na twarz, co tylko dodawało mu urody. Założył tę samą różową koszulę, jaką miał na jego dwudziestych drugich urodzinach.
Pocałował go na powitanie.
– Gdzie idziemy? – zapytał Teddy, odrywając się od niego.
– Mam ochotę na coś włoskiego.
Złączył swoje dłonie z dłońmi Teddy’ego. Powoli udali się do samochodu, rozmawiając o błahych sprawach, jak pogoda czy też ostatni odcinek MasterChefa.
– Jest kilka rzeczy, które chciałbym ci dzisiaj wyznać – powiedział Teddy ściszonym głosem, jednak na tyle głośno, żeby Dean mógł go usłyszeć przez lecącą muzykę. W radiu właśnie puszczali I Don’t Wanna Live Forever. – Zaczynając od tego, że szczerze nienawidzę twojego ojca.
Zmarszczył brwi na to wyznanie. Jego ojciec miał swoje gorsze momenty, owszem, ale dlaczego niby Teddy miałby go nienawidzić? Czekał na jakieś wyjaśnienie ze strony Teddy’ego, ale on nie powiedział nic więcej. A on nie drążył tematu.
Dotarli na miejsce punktualnie o wyznaczonej godzinie. Szybko wyszukał na sali Sebastiana, który miał siedzieć blisko, ale w na tyle bezpiecznej odległości, żeby Teddy go nie zauważył. I był tam. Nawiązali krótki kontakt wzrokowy, po czym Sebastian zaczął bawić się telefonem. Pewnie przygotowywał się do nagrywania.
Podszedł do kobiety zajmującej się przydziałem stolików. Podał swoje nazwisko, a ona zaprowadziła ich do odpowiedniego stolika. Znajdował się w samym centrum sali. Byli otoczeni ludźmi, na ich stoliku stała świeczka pachnąca różami, a wokół niej z brokatu utworzono serce. Było idealnie.
Dotknął swojej piersi, żeby sprawdzić, czy pierścionek nadal jest tam, gdzie go zostawił. Był.
Zajęli miejsca. Teddy przez cały czas wpatrywał się w niego ze wzrokiem przestraszonej sarenki.
– Co jest? – zapytał młodszego chłopaka ciepło. – Jeśli coś się dzieje, możesz mi o tym powiedzieć.
Wydobycie z niego informacji było łatwiejsze niż z Annie.
– Dean, ja... – urwał, a w jego oczy się zaszkliły. – Muszę powiedzieć ci prawdę.
Teddy położył dłonie na stoliku. Dean sięgnął do nich i objął je w czułym geście.
– Cokolwiek to jest, na pewno sobie z tym poradzimy.
Teddy zaśmiał się histerycznie. Nie spodobało mu się to.
- Jestem pieprzonym kłamcą. Kocham cię z całego serca, to prawda, ale odkąd tylko się poznaliśmy, cały czas cię okłamywałem.
Nie podobało mu się, dokąd zmierzała ta rozmowa. Nie podobało mu się również to, że nikt z obsługi nie raczył do nich podejść i podać im karty dań. Ale to akurat w tej chwili było mniej ważne.
– Skłamałem tak wiele razy, że nawet nie wiem, od czego zacząć – mówił dalej Teddy. – Przede wszystkim, okłamałem cię, jeśli chodzi o szkołę. Dwukrotnie. I tak wkrótce się tego dowiesz, więc nie ma sensu już dłużej tego ukrywać. To, co ci wcześniej powiedziałem jest prawdą, ale nie całą. Ja... przedawkowałem. Miałem przez to masę problemów, ale udało mi się z tym uporać. Spędziłem trochę czasu w szpitalu. Nawet Levi o tym nie wie. Potem okłamałem cię, że moja matka jest uczulona na sierść zwierząt. Nie przepada za zwierzakami, ale nie jest uczulona. Chciałem tylko, żeby kotka została z tobą. Sam nie byłbym w stanie się nią zająć, a wiedziałem, że ty się ucieszysz, jeśli będziemy robić to razem...
– Nie musisz mi tego wszystkiego mówić.
– Właśnie chodzi o to, że muszę. Kochasz mnie, a ja kocham ciebie. To nie fair w stosunku do ciebie, że nie znasz prawdy.
Wciąż nikt do nich nie podchodził. Bał się, co jeszcze powie mu Teddy. Nie były to jak na razie jakieś tragiczne kłamstwa. Był w stanie mu to wybaczyć. Każdy miał rzeczy, o których nie lubił mówić, a on mówił o nich. Nieprawdę.
– Kiedy miałem, nie wiem, z dziesięć lat – ciągnął chłopak, a jego głos zaczął się łamać – mój tata umarł. Wypadek samochodowy. Jakiś idiota przejechał na czerwonym i w niego uderzył. Wiesz, dlaczego nie lubię, kiedy mówi się do mnie Theo? – zapytał, a Dean pokręcił przecząco głową. – Mój tata zawsze tak do mnie mówił. To mi o nim przypomina.
Wyznał mu jeszcze masę innych, mniejszych kłamstewek. W końcu dotarły do nich karty dań, ale kelner zachowywał się przy tym niezwykle grubiańsko. Gdy Dean zapytał się o czas oczekiwania na danie, on tylko burknął coś niewyraźnie.
– W porządku, Teddy – powiedział cicho, próbując sobie poukładać w głowie, co tak właściwie powiedział mu chłopak. – Jestem tu dla ciebie.
– I pocałowałem Annie.
Czyli dziewczyna mówiła prawdę. Gdyby nie powiedziała mu o tym wcześniej, pewnie zrobiłby teraz wielką scenę w restauracji. Dzięki niej mogli tego uniknąć. Zerknął na Sebastiana, który rzucił mu pytające spojrzenie. Chciał wiedzieć, kiedy wreszcie zada pytanie, na które wszyscy czekali. Ale on już nie był pewien, czy w ogóle chce je zadawać. Cały nastrój prysnął.
– Dlaczego to zrobiłeś?
Teddy wzruszył ramionami.
– Żeby się przekonać, czy wciąż ją lubię. I wiesz co? Dowiedziałem się jedynie, że to w tobie jestem zakochany. Co jest niezbyt przyjemne, zważając na to, co muszę zrobić.
„Będzie chciał się ciebie pozbyć”, przypomniał sobie Dean. Wciąż miał nadzieję, że dziewczyna wcale nie miała racji. Z każdą mijającą minutą jego nadzieje powoli się zmniejszały, umierały.
– A co dokładnie musisz zrobić?
– Według twojego ojca, zerwać z tobą.  

***

Wyszli z restauracji zdenerwowani. W końcu nic nie zjedli, żaden z kelnerów nawet do nich nie podszedł, aby odebrać zamówienie. Wrócili więc do siebie.
Drzwi windy zamknęły się, a stojących w środku chłopaków ogarnęła wesoła muzyka dochodząca z głośników. Kompletnie nie pasowała do ich aktualnych nastrojów.
Teddy nerwowo przygryzał wargę, już niemal czuł posmak krwi. Palce jego dłoni raz po raz uderzały w cienki materiał jego spodni.
Teraz albo nigdy, pomyślał, wolałbym nigdy.
– Dean? – zaczął. W jego głosie ukrywała się nuta lęku. – Muszę ci coś powiedzieć.
Szatyn odwrócił spojrzenie od drzwi windy i utkwił je w Teddy’m. Było już późno, pod jego oczami pojawiły się cienie, które zdawały się pogłębiać z każdą mijającą sekundą.
– O co chodzi?
– Jak teraz o tym myślę, to możliwe, że zdarzyło mi się wypowiedzieć jeszcze jedno malutkie kłamstwo i możliwe też, że jestem częściowo odpowiedzialny za to, co stało się z Willem.
– Mów.
Z ust Teddy’ego wydobyło się ciche westchnięcie. Nie mógł tego dłużej w sobie tłamsić. Skoro już zdecydował się powiedzieć wszystko Deanowi, nie mógł ukrywać niczego więcej.
– Wiedziałem o narkotykach już wcześniej. Przyłapałem go, widziałem, co miał w tych swoich paczkach. Kazał mi nic ci nie mówić.
Z jakiegoś powodu Dean nie wyglądał na zaskoczonego.  
– To idiotyczne. Powinieneś był mi powiedzieć. Może udałoby nam się coś zrobić w tej sprawie, zanim został złapany.
Wiedział o tym. I właśnie o to się obwiniał. Czy gdyby rzeczywiście powiedział Deanowi, daliby radę razem ustawić do pionu Willa?
– Wiem. Przepraszam, że ci nie powiedziałem.
Ciężko było mu uwierzyć w to, że Dean wciąż był tak spokojny.
– Poza Willem jest jeszcze jedna sprawa. Możliwe, że troszeczkę się zdenerwujesz.
– Jeszcze nie powiedziałeś mi najgorszego? No dobra, jestem gotowy.
Zebrał w sobie myśli. Już mu wcześniej wspomniał, że jego ojciec oczekuje ich rozstania. Od dłuższego czasu myślał nad dobrym rozwiązaniem tej sytuacji, ale czy była w ogóle taka? Nie wspomniał mu jeszcze, dlaczego Arthur chce, by zerwali.
– Twój ojciec od świąt mnie męczy. Grozi, właściwie. Upiera się, że cię stopuję. Że beze mnie osiągniesz więcej i wreszcie wrócisz do domu. Strasznie mu zależy na tym, żebyś poszedł w jego ślady – wyjaśnił szybko Teddy, obserwując cały czas wyraz twarzy Deana.
Nawet sobie nie wyobrażał, przez co teraz musiał przechodzić jego chłopak. Był zdziwiony, że Dean nie zaczął jeszcze na niego krzyczeć. Okłamywał go, a teraz do wszystkiego mu się przyznał. A on przyjął to z dziwnym spokojem.
– Nie wierzę, że mógłby zrobić coś takiego – powiedział w końcu Dean.
– Ale zrobił. A ja... miałem zamiar go posłuchać. Właśnie dzisiaj miałem z tobą zerwać, ale zmieniłem zdanie tego ranka.
Dean spojrzał na niego z malującym się na twarzy bólem.
– Naprawdę chciałeś ze mną zerwać? A wiesz, co ja chciałem dzisiaj zrobić? – zapytał Dean, a gdy Teddy pokręcił głową, powiedział jeszcze: – Oświadczyć ci się.
Usta same mu się uchyliły z zaskoczenia. Dean chciał mu się oświadczyć. Jemu. Chciał wziąć z nim ślub. Spędzić z nim resztę życia. Chciał z nim być.
– Chciałeś mi się oświadczyć? – spytał, wciąż w to nie wierząc.
– Tak, chciałem. Miałem wszystko zaplanowane. Nawet Sebastian siedział w restauracji i miał wszystko nagrać, ale... Nie wyszło.
I to była właśnie jego wina.
– Twój ojciec chce, żebyśmy się rozstali. Mam pewien pomysł – powiedział Teddy z błyskiem w oku.
Dean uniósł brwi, zainteresowany.
– Mów dalej, proszę.
– Sprawmy, że będzie myślał, że rzeczywiście się rozstaliśmy.

***

Udało im się wszystko szybko zorganizować. Nadszedł czas na wielką próbę aktorską i zrobienie premierowi jednego wielkiego żartu.
Zanim zaczęli zabawę, Teddy’emu zrobiło się zimno i zmienił swoją ciemnoróżową marynarkę na czarną bluzę.
Sebastian stał pod windą z telefonem w dłoni. Miał włączonego Instagrama Deana, a w nim transmisję na żywo. Zanim zaczęli cokolwiek robić, Dean upewnił się, że jego rodzice oglądają.
– Drodzy obserwatorzy mojego drogiego przyjaciela Blackburna – zaczął do telefonu Sebastian, mając ustawioną przednią kamerę. – Nadszedł wielki dzień. Dzisiaj będziecie świadkami oświadczyn.
Teddy miał ochotę parsknąć, ale się powstrzymał. Sebastian stał dość daleko od nich, ale Teddy znał na pamięć każde słowo, jakie miał wypowiedzieć.
On z Deanem zajmowali miejsce zaraz pod drzwiami mieszkania. Dean był wewnątrz, a Teddy na zewnątrz. Rozmawiali między sobą cicho o planie, gdy Sebastian wypełniał swoją część.
– Już prawie – usłyszał znów Sebastiana i to był moment, w którym on zmienił kamerkę z przedniej na tylną.
Nadeszła ich pora, żeby zagrać.
Dean się do niego uśmiechnął, a Sebastian niepostrzeżenie się zbliżył. Poruszał się tak cicho, że gdyby nie wiedzieli, że tam był, możliwe, że wcale by go nie zauważyli.  
– Teddy – zaczął z szerokim uśmiechem Dean i sięgnął do kieszeni marynarki. – Mam do ciebie bardzo ważne pytanie. – Wyciągnął pudełeczko z pierścionkiem. – Wyj...
Ale Teddy nie dał mu dokończyć.
– Zdradziłem cię. Wczoraj, z Annie – powiedział szybko. Uśmiech zniknął z twarzy Deana, a Teddy nie był pewien, czy była to gra, czy rzeczywiście tak reagował. Obie opcje były prawdopodobne. – Tak cholernie cię przepraszam, Dean.
Jego chłopak się odsunął. Jego warga zadrżała.
– Zdradziłeś mnie? Nie, nie, nie. To żart, prawda?
Teddy pokręcił głową.
– Musisz mi wybaczyć… Kocham cię.
Te słowa nie przychodziły mu łatwo. Mówienie „kocham cię” zawsze sprawiały mu problemy. Szczególnie, kiedy robił to szczerze. Głos mu się łamał, a do oczu zaczęły napływać łzy. Jeśli nie zostanie mu wybaczone, straci wszystko. Mieszkanie, rodzinę, kota, przyjaciela, a także swoją pierwszą prawdziwą miłość. A przynajmniej tak stałoby się, gdyby robili to naprawdę, a nie udawali w zemście na Arthurze.
– Niczego nie muszę – Usłyszał przed sobą głos Deana przepełniony pogardą. Nawet, jeśli nie mówił poważnie, to i tak Teddy’ego zabolały jego słowa. – To i tak pewnie kolejne kłamstwo. Mam rację, Theo?
Nie, pomyślał, nie rób tego. Każdy, kto znał Teddy’ego wiedział, że nic nie boli go bardziej, jak mówienie do niego Theo.
Drzwi zatrzasnęły mu się przed nosem. Nie dostał nawet okazji do wytłumaczenia się. Pojedyncza łza spłynęła mu po policzku. Szybko otarł ją rękawem bluzy.
– Mogę chociaż zabrać swoje rzeczy? – zapytał, opierając się o ścianę obok drzwi.
Nie otrzymał odpowiedzi. Zsunął się powoli na podłogę. Nie miał dokąd pójść. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Ukrył twarz w dłoniach. Gdyby nie jego kłamstwa, nie znalazłby się w tej sytuacji. I w to właśnie miał wierzyć Arthur.
– I Oscar wędruje do... waszej dwójki! – zawołał Sebastian. Zakończył nagranie. Dean wyszedł do nich od razu, jak to usłyszał. – Naprawdę świetnie wam poszło. Gdybym nie wiedział, że gracie, wziąłbym to na serio. Gdzie nauczyliście się tak dobrego aktorstwa?
– Akademia – mruknął Dean. – W ostatniej klasie wziąłem zajęcia z aktorstwa zamiast szachów. Ojciec był zdruzgotany.
– W publicznych szkołach też potrafią czegoś nauczyć – mruknął Teddy.
Dean od razu go objął.
– Przepraszam – powiedział znów Teddy, odwzajemniając jego uścisk. – Tak bardzo cię przepraszam.
Było tak wiele rzeczy, których żałował, za które było mu przykro, że zabrakłoby mu dnia, żeby je wszystkie zliczyć. A Dean mu wybaczył. Czy mógłby znaleźć lepszego chłopaka niż on? Pewnie nie.
– Jesteście uroczy. Nie mogę się doczekać reakcji tatusia.
Dean skrzywił się na te słowa.
– Proszę, nie nazywaj mojego ojca „tatusiem”. To obrzydliwe.
A potem, nie zważając na to, że Sebastian wciąż obok nich był, Teddy pocałował Deana. Już nie miał cienia wątpliwości. Kochał go z całego serca. 



Ten rozdział początkowo miał nazywać się "Czarny księżyc". I miał skończyć się całkiem inaczej. Miała być drama, łzy i tragedia, ale uznałam: "walić to". Zostały jakieś 4 rozdziały. Chcę to wreszcie skończyć.

4 komentarze:

  1. Nawet nie wyobrażasz sobie ulgi, jaką odczułam, gdy zaplanowali tylko udać swoje rozstanie. Jedno wielkie uff.
    Podziwiam Deana, że przyjął to w taki sposób. I nawet Annie zrobiła coś dobrego w tym rozdziale, szok. Faktycznie dała po sobie odczuć, że zależy jej na Tedsie. W końcu.
    Przez jedną, straszną chwilę martwiłam się, że Dean stwierdzi, że jego ojciec nie mógłby czegoś takiego zrobić. Ale no po co Teddy miałby kłamać w tej sprawie.
    Well, co do oświadczyn: na plus brokat, na minus włoska restauracja. Włoskie restauracje mają jakiś problem.
    To było urocze, jak Teddy wyznawał mu prawdę o każdym kłamstwie, szczególnie tym o kocie. Przecież to w porównaniu z innymi nie było nic wielkiego, a on i tak czuł się winny. Słodkie.
    Z niecierpliwością czekam na reakcję ojca.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie po to tyle męczyłam się z rozwojem ich związku, żeby zakończyć go z tak głupiego powodu. To byłoby niepraktyczne.
      Annie miała swoją wielką chwilę. Chociaż raz.
      Włoskie restauracje to zawsze zły pomysł. Dlatego nie doszło do oświadczyn. Wszystko przez to, że to włoskie. Unikać jak ognia.
      Wzajemnie!

      Usuń
  2. Spodziewałam się większej dramy? Zawiodłam się. W sumie to nie wiem, chyba dobrze, że tak to rozwiązali.
    Włoskie restauracje są tylko dobre we Włoszech! A nie jakieś innokrajowe podróbki. Czerpałaś inspiracje z naszej wizyty w takowej restauracji? Tyle czasu tam zmarnowałyśmy...
    Kolejny rozdział przeczytam z przerwami na Przebudzenie Mocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był plot twist, na pewno się tego nie spodziewałaś.
      Nigdy więcej nie idziemy do włoskiej restauracji. Nigdy.
      Niech moc będzie z tobą!

      Usuń